Mimo, że Księgę bez tytułu czytałem już dość dawno temu, postanowiłem napisać o niej parę zdań. Jestem ciekawy, jak Wy odebraliście tę powieść (o ile ją czytaliście, rzecz jasna), czy Wam się spodobała, czy może jednak odrzuciła? A może macie ją w planach?
Spójrzcie tylko na okładkę. Nie wiem jak w Waszym przypadku, ale ja od razu nabrałem chęci na przeczytanie Księgi bez tytułu. Dodatkowo tajemniczy tytuł i Anonim zamiast nazwiska autora tylko podsyciły moją ciekawość.
Kiedy zacząłem czytać Księgę bez tytułu, byłem bardzo zaskoczony. Zupełnie nie tego się spodziewałem po tej książce. A czego właściwie się spodziewałem? Chyba tajemniczej historii z dreszczykiem, ale zamiast tego otrzymałem gangsterską powieść pełną akcji. Nie byłem tym jednakże rozczarowany. Ale po kolei...
Akcja książki rozgrywa się w chyba najbardziej plugawym miejscu na Ziemi - mieście Santa Mondega. Tutaj praktycznie nie ma przykładnych obywateli. Każdy wietrzy interes choćby w udzieleniu najmniejszej informacji. Bohaterów mamy wiele (m.in. dwóch mnichów, legendarnego Bourbon Kida czy mordercę w stylizacji Elvisa Presleya), narracja przechodzi od jednego do drugiego, a każdy z nich szuka jednego przedmiotu. Jest nim "Oko Księżyca", kamień posiadający moc zniszczenia.
Co jest charakterystycznego w Księdze bez tytułu? Przede wszystkim ostry język. Bardzo ostry. W całej powieści jest może parę stron, na których nie pojawiło się choć jedno przekleństwo. Dla wyczulonych na tym punkcie od razu odradzam i polecam wyrzucić z pamięci ten tytuł, coby diabeł nie podkusił jeszcze kiedyś po niego sięgnąć. W książce poruszamy się w środowisku gangsterskim, a więc wulgarny styl jest w tym przypadku jak najbardziej na miejscu i nie można zarzucić autorowi przesady. Z tego samego powodu co rusz rozgrywają się brutalne, pełne krwi sceny. Wyszukane, krwawe morderstwa również nie powinny Was zdziwić. To cała esencja Księgi bez tytułu.
Na pewno nie jest to powieść dla każdego. Jeśli jesteście wielbicielami spokojnych i sielskich powieści, to w Księdze bez tytułu nie macie czego szukać. Ale jeśli macie ochotę na pokrętną jazdę bez trzymanki i grę, w której zasady łamane są z częstotliwością przełykania śliny - polecam sprawdzić.
I znowu wychodzi powiedzenie, "nie oceniaj książki po okładce", gdy na nią spojrzałam od razu liczyłam na jakąś magię, czar, wiele tajemnic i powiem szczerze jakieś średniowieczne klimaty, a tu taka niespodzianka. Niestety dla mnie negatywna, nie trawię przekleństw, tzn. ich dużej ilości, brutalność jakoś mnie mnie odpycha, ale przekleństwa...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tu akurat bardziej western, nie średniowiecze, ale co do tych przekleństw, pozwolę sobie wtrącić, akurat w tej powieści nie są zbyt rażące. Owszem, jest ich sporo, ale wyjątkowo ani nie psują klimatu, ani nie powodują zgrzytu.
UsuńA choć nie jest to jakieś typowe fantasty, to jednak w pewnym sensie, owszem. Tajemnic z kolei znajdziesz tu naprawdę sporo :)
Też kupiłem, ale jeszcze nie czytałem. Skusiła mnie cena i twarda oprawa :-P Sam nie przeklinam, ale w książkach i filmach mnie to nie razi - czasem wulgaryzmy są wskazane do budowania realizmu ;-)
OdpowiedzUsuńTo tak samo jak ja ;)
UsuńCóż, nie powiem, że nie miałam podobnych oczekiwań. Książkę mam na półce od niemalże roku - zapożyczona. Nie mam kiedy się za nią zabrać, tak naprawdę. Czuję jednak, że zrobię to prędzej niż później, ponieważ zaczęła mnie intrygować. :(
OdpowiedzUsuńRaczej podziękuję.
OdpowiedzUsuń"Bourbon Kid powrócił. I chciał się napić."
OdpowiedzUsuńKiedy zobaczyłam tę książkę (a było to jeszcze za czasów, gdy namiętnie kupowałam lektury z magazynu Świata Książki) popadłam w taki zachwyt, że nie zastanawiałam się wiele nad kupnem. Oczywiście, że nie ocenia się książki po okładce, ale... cóż, ja to robię. Generalnie, twierdzę, że jednak po okładce też się ją ocenia (przynajmniej przy zakupie). Otrzymałam ją w swoje ręce, po raz kolejny zachwyciłam się pięknym wydaniem w twardej oprawie, opisem, tajemniczością... a potem przeczytałam pierwszy rozdział. I wpadłam. Bardzo głęboko. Rozczarowanie przyszło w momencie pojawienia się mnichów. Wtedy, po oględnym przejrzeniu treści, odłożyłam książkę i zabrałam się za coś innego. Jednak, wróciłam do niej, podeszłam od innej strony i uznałam, że historia mnichów wcale nie jest gorsza. Nie powiem, żeby była lepsza od tej zagadki Bourbon Kida (która zresztą jest najlepszym elementem tej książki), bo on pozostaje moim ulubieńcem, ale i tak ich polubiłam.
Uważam "Księgę bez tytułu" za świetną i naprawdę wartą poświęconego na nią czasu. Oprócz tego, że jest naprawdę wciągająca, legenda Kida (tak, wiem, że się powtarzam, ale wciąż będę mówić, że to czyni tę książkę wyjątkową) to czysty majstersztyk, że się tak wyrażę.
"Bourbon Kid powrócił. I nawet się jeszcze nie napił."
Oczywiście, sięgnęłam natychmiast po tom drugi. Nie wiem czy czytałeś "Oko księżyca", więc nie będę za dużo z niego zdradzać. Ale mogę powiedzieć, że na kontynuacji strasznie się zawiodłam. Zniszczyła legendę.
W "Oku księżyca" przedstawiona jest przeszłość Kida i on sam od bardziej... hmm... prywatnej strony. To oczywiście było bardzo interesujące, ALE... Koniec "Oka..." to katastrofa. Autor powinien zebrać solidne lanie za zniszczenie tak wspaniałej postaci.
Cóż, w każdym razie, "Księga bez tytułu" jest naprawdę warta przeczytania i gdybym mogła zapoznać się z nią jeszcze raz, bez jej wcześniejszej znajomości, zrobiłabym to bez wahania. Poza tym, mimo wszystko, wciąż czekam z utęsknieniem na tom trzeci (o ile jest szansa, że w ogóle powstanie), kierując się zakończeniem dokładnie takim samym, jak w części pierwszej. Tu mam na myśli, oczywiście, jedynie tajemniczy zapisek pod słowem "Koniec".
Przepraszam za moje przydługie wywody, ale najwyraźniej stety bądź niestety, jeszcze nie przeszedł mi syndrom HPL'a ;)
Pozdrawiam,
Himitsu
Nie szkodzi, dobrze się je czyta ;D
UsuńDrugiej części jeszcze nie czytałem, a trzecia i czwarta już chyba powstały, ale kiedy i czy w ogóle zostaną wydane w Polsce... kto wie.
Widzę też, że okładka tej książki zwiodła nie tylko mnie :)
Czytałam tę książkę kilka lat temu. Taka całkiem hmm przyjemna lektura, ale nie na długo zapadająca w pamięci. Miałam jeszcze kontynuację "Oko księżyca", ale już po nią nie sięgnęłam. Obie książki zostały wymienione na coś innego.
OdpowiedzUsuńA powiem szczerze, że czuję się zachęcona :D
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale sam tytuł a raczej jego brak mnie zaintrygował. Lubię jazdę bez trzymanki.
OdpowiedzUsuńMnie właśnie też najbardziej zainrygował tytuł i brak autora. Spodziwałabym sie raczej czegos z gatunku fantastyki :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam i jakoś nie bardzo przypada mi do gustu ;(
OdpowiedzUsuńBardzo ładna okładka, ale słyszałam o książce już wcześniej i to raczej nie książka dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńSłyszałam parę razy o tej książce, jednak nigdy nie miałam okazji bliżej jej się przyjrzeć. Nie jestem nią szczególnie zainteresowana, choć może tylko dlatego, że rzadko mam styczność z taką tematyką. Ogólnie rzecz biorąc nie mówię nie, jednak tymczasem wolę przeczytać coś innego ;)
OdpowiedzUsuńDostałam ją kiedyś w prezencie urodzinowym, niedługo po premierze, ale do dziś jej nie przeczytałam i chyba już nie przeczytam. Kompletnie mnie do niej nie ciągnie, zapewne pójdzie na wymianę.
OdpowiedzUsuńJak jazda bez trzymanki to mnie już bardziej przekonywać nie trzeba
OdpowiedzUsuńTa książka ma drugą część - właśnie "Oko księżyca". Ale raczej po nią nie sięgnę...
OdpowiedzUsuń"Księgę bez tytułu" przeczytałam również dawno temu. Okładka tak mi się spodobała, że kupiłam książkę bez patrzenia na opis. Do przekleństw można się łatwo przyzwyczaić, ale nie zgodzę się z tym, że nie było tu przesady... Przesada była i to spora. Zaskoczyła mnie brutalność w każdym calu książki, zwłaszcza w scenie łóżkowej, której jakoś do dzisiaj nie mogę wyrzucić z pamięci.
Jednak również dałabym ocenę dobrą. Głównie dzięki temu, jak książka się skończyła. Ostatnie strony, ba - ostatnie WYRAZY to coś, co lubię. Może za rok czy dwa najdzie mnie w końcu ochota i zmienię zdanie co do "Oka księżyca". Póki co sobie odpuszczę czytanie tej części :)