Przejdź do głównej zawartości

Przymierze trojga


Dziś przedstawię nieco nietypową recenzję. Oprócz zwykłej opinii, chciałbym skonfrontować ją z innymi recenzjami o tej książce, którą zamierzam przedstawić. Jest to Przymierze Trojga Maxime'a Chattama, pierwsza część cyklu Inny świat. Dość niespodziewanie wpadła ona w moje ręce. Nigdy wcześniej o niej nie słyszałem, ale opis bardzo zachęcił mnie do jej przeczytania.


Głównym bohaterem powieści jest Matt. Razem z jego przyjacielem, Tobiasem, jest wielkim fanem gier video i RPG. Matt wiedzie zwykłe życie aż do dnia, kiedy w Nowym Jorku rozpętuje się tajemnicza zamieć, podczas której błyskają niebieskie pioruny. Pioruny te pustoszą miasto sprawiając, że ludzie znikają... lub zamieniają się w paskudne mutanty. Matt i Tobias uciekają z Nowego Jorku przed strasznymi stworami i trafiają do nowo powstałej społeczności nastolatków. Tutaj właśnie rozpoczynają życie w nowym świecie pełnym niebezpieczeństw...

Co mi się bardzo spodobało w tej książce, to mnogość tajemniczych stworzeń stanowiących zagrożenie dla pozostałych przy życiu dzieci. Oprócz mutantów mamy tu więc dziwne, przypominające roboty istoty; Cyników, czyli dorosłych, którzy jakby przeszli pranie mózgu; najbardziej zagadkową postać, spowitą w pelerynie i unoszącą się w powietrzu, pojawiającą się w snach Matta. Nowy, inny świat jest bardzo fascynujący i skrywa setki tajemnic.

Spotkałem się z wieloma negatywnymi opiniami o tej powieści. Niektóre zarzuty przeciw niej są moim zdaniem zupełnie pozbawione sensu. Chciałbym jednak zaznaczyć, że wiele osób porównuje tę książkę do serii GONE Michaela Granta, której jeszcze nie miałem okazji przeczytać. Zdaje się, że obie książki korzystają z podobnych pomysłów, stąd też zarzut o nieoryginalności.
Nie wyczułem w Przymierzu trojga naiwności, o której niektórzy mówią. Mam wrażenie, że tak przyzwyczaili się do schematu antyutopii, że jej nieco zmieniony obraz uważają za nielogiczny. W końcu pisarz ma prawo do tworzenia zasad panujących w innym świecie.

Przymierze trojga bardzo mnie wciągnęło. Nie mogę się już doczekać, kiedy zacznę czytać kolejną część tej serii. Sądzę, że jeśli nie czytaliście jeszcze serii o podobnej tematyce, i Wam spodoba się książka Maxime'a Chattama. Niewykluczone też, że i fanom fantastyki postapokaliptycznej przypadnie ona do gustu. Mnie z całą pewnością przypadła!

Ocena: świetna

Komentarze

  1. Jak dla mnie to może być ciekawa seria książek dla chłopaków, jednak lubię czasami takie historie. Czytałeś "Żelaznego króla"? To taka wersja bardziej dla dziewczyn, jednak przypomina mi trochę fabułą w przedstawionej przez Ciebie książce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię tego typu książki, dlatego też chętnie się za nią rozejrzę - choć przyznaję, że trochę niepokoi mnie możliwość podobnej fabuły, co w Gone. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy się skuszę, ale na pewno będę miała ją na oku :D

    OdpowiedzUsuń
  4. W porządku recenzja, choć książka raczej nie w moim typie. Mimo wszystko wolę się trzymać polskich fantastów ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słyszałam nigdy o niej, ale może kiedyś się na nią skuszę. Nie ma to jak poszerzać horyzonty. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Może kiedyś. ;) A jeżeli jeszcze nie czytałeś Gone, to gorąco polecam! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już od dawna mam na nią chętkę, ale w bibliotece jej nie ma (!) i zastanawiam się, czy nie zaopatrzyć się samemu w całą serię ;)

      Usuń
  7. Może kiedyś :)
    [ksiazkowo17]

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapowiada się świetna książka, po którą chętnie sięgnę :) Dzięki za polecenie i recenzję :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapowiada się całkiem ciekawie, więc chętnie przeczytam:) A GONE jak najbardziej polecam.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Wygląda tak tajemniczo i na prawdę świetnie! aż się chce ja czytać ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Tytuł mi się ze świętym przymierzem kojarzy, ale to chyba przez lekcje historii, okładka ładna, popytam w bibliotece, by zapoznać sie z treścią. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Przymierze trojga - świetne? Wybacz, ale zacząłem się śmiać, kiedy zobaczyłem jak wysoka jest twoja ocena TEGO w porównaniu z innymi, znacznie ambitniejszymi pozycjami. Może zacznę od początku: "mnogość tajemniczych stworzeń". Serio? Było ich bardzo niewiele, a rzekoma tajemniczość... cóż, jeżeli faktycznie się pojawiła, ulatywała szybko z winy banalnych i oklepanych tłumaczeń. Poza tym zmutowani ludzie pojawiali się już X razy od kilkudziesięciu lat i w filmie i w literaturze. A tu dodatkowo nie ma nawet logicznego wytłumaczenia całej sprawy. Z nieba spadł piorun i już. Ale jak to się stało, że zwykłe wyładowanie atmosferyczne jednych zupełnie zmiotło z powierzchni ziemi, a pozostałych zostawiło, ale odmienionych genetycznie. Inni autorzy próbują dociec podobnych kwestii aby uczynić je bardziej rzeczywistymi. Chattamowi się to nie udało, może nawet o tym nie pomyślał. Pozostaje jeszcze sprawa sztampy, która wychodzi na jaw im głębiej czytelnik zagłębia się w fabułę książki. Mamy więc głównego bohatera (nastolatka, bo jakżeby inaczej), wojującego mieczem (wierną repliką Elendila Aragorna), któremu wszystko się udaje, jakby szczęście nigdy go nie opuszczało. Do niego dochodzi dziewczyna i najlepszy przyjaciel, zyskujemy więc trójkę bohaterów, herosów, walecznych obrońców sprawiedliwości... Czy tylko mi wydaje się to znajome? A świat odmieniony przez apokalipsę? Naiwny i niedopracowany. Dzieci jest garstka, jakby autor zmienił Nowy Jork w wieś albo miasteczko. W zaskakującym tempie rozwija się nietypowa roślinność, wdzierająca się nawet do pomieszczeń zamkniętych - zupełnie jak Czerwone Ziele z Wojny Światów, choć wątpię żeby autor kiedykolwiek sięgnął po taką klasykę. Na koniec Chattam podrzuca nam pod nos czarny charakter (obowiązkowo odziany w czerń), owiany tajemniczością i mrokiem. Porażka. Nie wiem jak można nazwać coś tak tandetnego i kiczowatego "świetnym". Trzeba albo zupełnie nie ogarniać tego gatunku literackiego albo mieć osiem lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie podchodzisz do tego trochę za ostro? Mówisz tak jakby raz użyty motyw nie mógłby się pojawić w żadnej innej książce, a dobrze wiemy, że to niemożliwe. Zawsze istnieją też jakieś wzory, z których czerpią inni. A Chattam nie podszedł do tego od tej strony, co inni pisarze i po prostu zlepił coś swojego, nie mówię wcale że oryginalnego, ale ciekawego.
      Nie na wszystkie pytania dostajemy od razu odpowiedź, bo jest to pierwszy tom serii... Być może wystarczy poczekać na wyjaśnienia.
      A ten argument z Nowym Jorkiem, że została tak mała liczba osób - tego kompletnie nie mogę pojąć - co niby nakazywałoby autorowi pozostawić większą ilość osób "przy życiu"? Dlaczego niby logiczniejsze byłoby, gdyby Nowy Jork wciąż był zaludniony przez mrowie ludzi? Po prostu zniknęło ich więcej niż zostało, czy tak trudno to przyjąć do wiadomości?
      Nie zapominaj, że to książka dla młodzieży i nie oczekuj po niej nowatorstwa na miarę "Wojny światów".

      Usuń
    2. Nie ostro, lecz sprawiedliwe. Po prostu tego nie rozumiem, tym bardziej, że z reguły zgadzam się z twoją opinią w recenzjach. Ale tego nie mogę wybaczyć. Postawiłeś Chattama wyżej niż Gaimana. Litości!
      "Wojnę Światów" przytoczyłem akurat w zupełnie innym celu. Nie oczekuję od dzisiejszego sf zrównania się z Wellsem, tak jak i nie oczekuję, że nowe fantasy dogoni Tolkiena. Po prostu motyw roślinności podbijającej ziemię skojarzył mi się z "Wojną...". Wątki i schematy pojawiają się te same od lat, ale sztuką jest ułożyć je w odpowiednim szyku, tak by tekst wybił się ponad sztampowe dzieła. A Chattam zlepił coś swojego (czerpiąc "inspirację" z innych książek) i wcale mu ten zabieg nie wyszedł - tak jak Paoliniemu.
      Ale kolejne części są podobne i wcale nie powalają na kolana logiką i bystrymi pomysłami. A to przecież takie ważne w fantastyce.
      Być może w tej kwestii faktycznie wychodzi na jaw moje czepialstwo, ale dlaczego z milionów latorośli ocalało ich tak niewiele? Przecież Burza zaatakowała dorosłych. A Cynicy i Mutanci nie zdołaliby schwytać ich tak wielu. Z resztą sam opis miasta pozostawia wiele do życzenia.
      No, ale w porządku - może to kwestia gustu (choć recenzje powinny być w miarę możliwości obiektywne), ale uważam, że ocena "świetna" to przesada.

      Usuń
    3. Na pewno masz wiele racji. Tę oceniłem tak wysoko, bo po prostu bardzo mnie wciągnęła. Być może nie czytałem jeszcze aż tylu podobnych książek, żeby dostrzec te wszystkie wady ;) Ale o ile pamiętam język, jakim operuje autor, jest na dobrym poziomie. Dzięki za komentarz

      Usuń

Prześlij komentarz

Bardzo zależy mi na Waszych komentarzach. Jeśli już tu trafiłeś/aś, pozostaw proszę po sobie choć słówko :)

Popularne posty

Marina

Zaginione wrota

Faza trzecia: Kłamstwa